Gardenia 2017: spokojnie, to tylko targi | Gardenia 2017: stay calm, it's only fair

Jednym się podobało, innym się nie podobało. Kolejna Gardenia przeszła do historii i z mojej perspektywy był to po prostu bardzo dobry pretekst aby spędzić przyjemny weekend w Poznaniu. Nie tylko miałam świetne towarzystwo ze względu na odbywające się w ramach targów 5. Spotkanie Blogerów Ogrodniczych, i nalazłam kilka interesujących stoisk, dekoracji i  roślin, jak choćby ta surfinia 'Night Sky' prezentowana przez firmę Jenflor, to jeszcze był czas na spacery, kawkę, pogaduchy i wizytę w Palmiarni. Zgodnie z planem kupiłam na targach czosnek niedźwiedzi i liliowce. I tylko na pokaz w Rogalowym Muzeum Poznania zaspałam :D.

W piątek plan był napięty, więc z dworca popędziłam z plecakiem prosto na MPT, żeby zobaczyć co nieco przed rozpoczęciem 5. SBO i wręczeniem Nagród Blogerów Ogrodniczych dla najlepszych stoisk. O Nagrodach i Spotkaniu będzie później, najpierw opowiem o wrażeniach z samych targów. A ponieważ najbardziej interesujące dla mnie są rośliny jadalne, liczba  stoisk które chciałam odwiedzić była niestety bardzo krótka. Pośród nich tylko parę zasługuje na wspomnienie. 

Ciekawe dlaczego reprezentacja sadowników, warzywników i zielarzy była taka mała? Od biedy znajdzie się jakiś producent, który oprócz iglaków i berberysów ma w swojej ofercie choćby borówkę amerykańską, ale takich jest niewielu. A przecież jest wiele roślin owocowych które są jednocześnie prawdziwą ozdobą ogrodu, jak choćby świdośliwa czy aronia. Bo że warzywa, taka kapusta na przykład, są przepiękne to przecież wiadomo!

Już od progu hali 3 widoczne było stoisko Gartenland z roślinami owocowymi (m.in. aktinidia, bez czarny, świdośliwa, pigwowiec, czarna malina, dereń, rokitnik, jagoda kamczacka, morwa, tarnina, jarząb i kasztan jadalny) i ziołami. W swojej ofercie mają też  krzewy ozdobne, nasiona, pnącza i rośliny witalne - cokolwiek to jest (?).
Samo stoisko wyróżniało się jednak przede wszystkim rozmiarami oraz szczelnym pokryciem z europalet, co mi się akurat podobało, bo jasne drewno było dobrym tłem dla kolorowych pudełek z roślinami. No bo niestety, występując w marcu z takim asortymentem trzeba trochę pogłówkować. Pomyślicie że takie kolorowe pudełka to banał, ale wierzcie mi, nie wszyscy wpadli na tak prosty pomysł i często prezentowane były tylko gołe badyle z małą etykietką... 
Podobny asortyment, choć nie tak różnorodny, znalazłam na stoisku Szkółki Pnączy Wędrowski. Wpadła mi tam w oko borówka amerykańska o jasnoróżowych owocach, wyglądających jak owoce różowej śnieguliczki - 'Pink Lemonade'. Mają też kilka ciekawych odmian świdośliwy.

Warzywnicy-producenci nasion ogólnie nie popisali się pomysłowością. Wygląd stoisk nie odbiegał zasadniczo od ekspozycji w Obi, więc musiałam sama siebie namawiać żeby podejść do tych torebek z nasionami i pooglądać nadruki. Koniec końców wyszło mi to na dobre, bo stwierdziłam, że coraz wyraźniejsze są dwa trendy: angażowanie dzieci w uprawę ogródka i jedzenie kwiatów. 
Są specjalne torebki z nasionami dla dzieci, a w nich Koperek Figielek czy Słoneczniki Agenciki (Legutko). Są też oddzielne katalogi z przepisami np. na główki aksamitek w tempurze i sernik z bratkami (Polan). I fajnie. I bardzo dobrze. ...a to mi przypomina, że na SBO dostaliśmy zaproszenia na Kulinarny Festiwal Kwiatów Jadalnych od szkółki Hortulus. Ja swoje zaproszenie zamierzam wykorzystać :)

Nie mogę nie wspomnieć w tej relacji o stoisku Basketline na wystawie Special Days. Jest to kolejny projekt Państwa Węgrzynowskich z Kołacinka, prowadzących m.in. tamtejszy Dwór i Dinopark. Teren obsadzony jest oczywiście roślinami ozdobnymi i w zeszłym roku kwitło tam 600 kwiatostanów jukki!
Od dwóch lat w Kołacinku powstają te śliczne stalowe łubianki, które są galwanizowane i poddawane innym zabiegom w celu uzyskania odpowiedniej barwy i faktury: cynkowej, miedzianej, przecieranej, matowej, postarzonej. Pan Wojciech Węgrzynowski, który wymyślił i zaprojektował te kosze, mówi że największym zainteresowaniem cieszą się one wśród Niemców i Szwajcarów. Miejmy nadzieję, że i Polacy się na nich poznają! Ba, po długiej rozmowie pełnej humoru, energii i optymizmu jestem przekonana że tak będzie! A przy okazji dowiedziałam się, że Dwór Kołacinek niedługo zamierza przyjmować gości, więc dopisuję do swojego kalendarza kolejną wycieczkę :)

Wracając do nagród dla najlepszych stoisk od razu zacznę od pierwszej nagrody, którą otrzymała Vitroflora. Co prawda nie był to mój typ, ale przyznaję, że pozytywna energia przedstawicieli firmy była ujmująca. A sama firma jest mi oczywiście znana, ze względu na kultury in vitro ;) Drugie miejsce przypadło szkółce Cyrzan, a trzecie szkółce Fryszkowcy. Na stoisku tej ostatniej zrobiliśmy sesję zdjęciową z zabytkowym Audi. Długa sesję. Okazało się nagle że każdy chce mieć w nim zdjęcie!
A jak było na samym 5. SBO? Ciekawie, inspirująco, rozrywkowo, różnie... Zaczęliśmy od wspomnianych wcześniej nagród, potem były wystąpienia blogerów (Magdalena Sobolewska-Bereza, Tomasz Ciesielski) i sponsorów (PNOS, Plantpol). Formuła spotkania była nieco zmieniona, i z założenia większy nacisk miał być położony na interakcję pomiędzy uczestnikami. Wystąpienia miały dawać blogerom i pozostałym gościom większą niż dotąd możliwość wymiany myśli i doświadczeń. Nie wszystkim prelegentom się to udało, ale z pewnością jest to dobry kierunek zmian. Bardzo ciekawe i dające do myślenia były za to poranne warsztaty w sobotę, z Anną Warlich. Warsztaty dały też możliwość bliższego poznania się. Spodziewam się, że po tej burzy mózgów i ćwiczeniu jakie wspólnie wykonaliśmy, parę z nas weźmie się w garść i odmieni swój blog na lepsze :) Oczywiście do spotkania nie doszłoby gdyby nie olbrzymia energia i optymizm Wojtka Wardeckiego, który wytrwale organizował SBO, z radością zajmował się konferansjerką, i nie wiadomo jakim cudem miał jeszcze siły na wieczorne wypady na miasto! Wojtku - jeszcze raz wielkie, serdeczne dzięki!

A skoro wspomniała o integracji, to koniecznie muszę wspomnieć o przemiłej kolacji jaką mieliśmy w Zielonej Werandzie. Było bajkowo, nie tylko ze względu na obecnego wśród nas jednorożca...

Targi Gardenia 2017 odbywały się na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich od 2 do 4 marca. Chyba wszyscy mamy pewien niedosyt po tych targach, ale pamiętajmy, że to są tylko targi, za to duże targi. Nie wystawa, nie show, nie festiwal. Choć faktycznie brakuje rozmachu, czasami nawet brakuje polotu i pomysłu, a konwencja festiwalu czy show byłaby ciekawsza, to podejrzewam że większości uczestników obecny charakter Gardenii całkowicie wystarcza do zrealizowania swoich planów biznesowych. Tym bardziej zachęcam do przeczytania relacji innych blogerek i blogerów - każdy z nas zwraca uwagę na coś innego, więc warto spojrzeć na Gardenię również ich oczami:


(jak kogoś nie ma na liście to wpisujcie linki w komentarzach - będę dopisywać :))

Zachęcam również do spojrzenia na fotorelację z wcześniejszych targów:
biegiem przez (Zieleń to) życie 2016


Komentarze

  1. A ja się jeszcze nie zebrałam do napisania relacji z samych stoisk na Gardenii. Chociaż przemyślenia w kwestii ogrodów użytkowych mam podobne - jest ich za mało na targach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że podzielasz moją opinię :)
      A z relacjami tak niestety jest że jeśli nie zabierzesz się za to od razu, to później trudno jest wrocić do tematu :)

      Usuń
  2. To ja się dopiszę :-)
    http://zimozielonyogrod.blogspot.com/2017/03/5-sbo-i-gardenia-ach-poznan.html
    Dziękuję za miłe spotkanie :-) No i do zobaczenia w moim ogrodzie :-)
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do dyskusji!