Zacznę od tego że nie byłam na pierwszej edycji targów Green Days. Później, czytając relacje z
wydarzenia trochę żałowałam. Może nie było w tych relacjach euforii, raczej krytyka
wymieszana z optymizmem. Dla wielu osób, w tym dla mnie wydawało się oczywiste
że druga edycja będzie duuużo lepsza niż pierwsza. W każdym razie jechałam do
Nadarzyna nastawiona pozytywnie. No cóż. Nie mam porównania ale mam wrażenie że
tym razem się nie udało.
Zacznę od warzywników firmy Styrobud,
czyli betonowych rabat podwyższonych, przeznaczonych do uprawy warzyw. Wydaje
mi się że jest to nowość na rynku. W każdym razie pomysł sprytny i trwalszy niż
konstrukcje drewniane. A do rabaty można dokupić nadstawkę, dzięki której
zamienimy ją na szklarenkę. Jedyne co mi się tutaj nie podoba to ten brązowy
kolor udający drewno. Jakbym miała wybierać to tę szarą wersję. No i szkoda że
wystawcy nie zadbali aby wypełnić te rabaty roślinami… Koszt tej brązowej rabaty
to około 1800zł. Dużo czy mało – jak sądzicie? Ja nie mam rozeznania w temacie
betonu :)
Bardzo ciekawe stalowe meble ogrodowe polskiej produkcji prezentowała firma Hammerland Design. Przyznam, że krzesła i ławka zaskoczyły mnie wygodą. Oprócz mebli widocznych na zdjęciu, prezentowane było jeszcze ogrodowe łóżko z baldachimem, taborety, donice, a nawet multimedialna ławka parkowa i kosz na śmieci - wszystko w tym samym biało-metalowo-ażurowym stylu.
Kolejne stoisko które zwróciło moją uwagę chyba najpiękniejszą aranżacją należało do firmy Horn, zajmującej się wystrojem wnętrz. Były na nim ciekawe meble i dodatki, szczególnie ceramika.
Ciekawe stoisko miała też grupa producentów Kwiaty Polskie. Przy czym na sam asortyment zwróciłam uwagę dopiero w części kiermaszowej – było tam wiele ciekawych roślin rabatowych i doniczkowych (w tym kilka odmian begonii ozdobnych z liści) w bardzo dobrej kondycji, nic tylko kupować. A jeśli się zastanawiacie czy takie pufy ze sztucznej trawy to fajny pomysł, to podpowiem, że ładnie wyglądają ale siedzenie na nich nie jest zbyt przyjemne ;). Zatem na stoisko targowe – tak, ale do własnego ogrodu nie koniecznie.
Ostatnia ciekawostka o której chciałam Wam opowiedzieć to niemieckiej
produkcji ziemianka – Garden Fridge.
Jest to ogrodowa piwniczka wykonana z takiego laminatu, z jakiego robi się kadłuby
łodzi. Samo pomieszczenie z półkami w najszerszym miejscu ma około 2 metrów, a
cała konstrukcja zajmuje 5 metrów kwadratowych. Większość konstrukcji zakopuje
się w gruncie, a strop obsypuje ziemią. Według producenta, bez żadnego
wspomagania, temperatura wewnątrz latem nie przekracza 7 stopni, a w zimie nie
spada poniżej 2 stopni. W ziemie minusem na pewno jest tu brak śluzy - jeśli
chcemy dostać się do ziemianki przy mrozie, wpuścimy do niej mroźne powietrze.
No i w ogóle trzeba wyjść z domu żeby się dostać do zapasów ;). Plusem ma być
oszczędność energii, ale mnie to jakoś nie szczególnie przekonało, bo cena
takiej ziemianki to około 20 000zł. Chyba wolę kupić chłodziarkę.
I to właściwie tyle. Osoby, które są przyzwyczajone że zwracam głównie uwagę na warzywa, drzewka owocowe i nasiona mogą poczuć się zawiedzione. Ale nic nie poradzę – po prostu tego typu produktów było jak na lekarstwo. Do tego jeszcze znane mi firmy produkujące rośliny i nasiona prezentowały gorszy poziom niż miesiąc temu podczas Gardenii, ale nie chce mi się o tym pisać.
W ogóle wśród wystawców było bardzo mało producentów roślin
czy projektantów i wykonawców ogrodów – około 40 na 170. I to było niestety
widać. Królowały maszyny, mała architektura, meble, donice i inne dodatki. OK.,
niektóre ładne, ciekawe, warte odnotowania. Ale ta dysproporcja sprawiła że w
Dni Zieleni nie były w cale zielone. Były szare jak ogród prezentowany przez OSTO. Do tego było ciemno (musiałam chodzić w okularach
korekcyjnych, które mam tylko do prowadzenia samochodu po zmroku), zimno (cały czas
w kurtce, no chyba że trzeba było zrobić zdjęcie ;)) i prawie nic do jedzenia
(restauracja to była jakaś organizacyjna pomyłka). Te kilka ciekawostek
powyżej, kiermasz i wystawa bonsai i towarzystwo Andrzeja (prowadzącego Zimozielony Ogród, który z wielką cierpliwością mnie portretował podczas targów), były pewną osłodą, ale niewystarczającą. No
zawiodłam się po prostu.
To było w piątek. Na szczęście następnego dnia byłam na Wydziale Biologii UW na Dniu Fascynującego Świata Roślin. Dowiedziałam się wielu nowych rzeczy na temat roślin, poznałam ciekawych ludzi i tam dopiero wprowadziłam się w wiosenny nastrój. Zebrałam też sporo inspiracji i materiałów, którymi po trochu będę się z Wami dzielić na blogu i na FB.
Także obiecuję, że kolejny artykuł nie będzie tak przygnębiający :)
Pozdrowienia,
Joanna
Joanna
Ja bym widziała tą zieloną pufę w ogrodzie jako podstawę pod jakąś doniczkę z pnącym kwiatem albo w jakiejś kompozycji.
OdpowiedzUsuńA to to tak :)
UsuńA która to była edycja targów? Jeśli to początki to może ta burość i nijakość to choroba wieku dziecięcego. Pewnie jest szansa, że za rok będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńTo druga edycja ale ja się zastanawiam czy będzie kolejna. Ciężko z ZTŻ konkurować. No i pytanie czy jeszcze jedne zielone targi są w Warszawie potrzebne? Może lepiej zrobić jakąś imprezę ogrodniczą w stylu piknikowo- festiwalowo- kiermaszowym?
UsuńDrugi rok z rzędu utwierdzam się w przekonaniu, że jak jechać do Warszawy, to tylko na Zieleń to Życie :-) Tam przynajmniej jest zielono. Szkoda, że impreza odbywająca się na obrzeżach stolicy, w pierwszych dniach wiosny, do tego nastawiona na klienta detalicznego nie zaskakuje mnogością roślin, które można byłoby kupić i od razu posadzić w ogrodzie.
OdpowiedzUsuńOj, wkurzyłabyś się gdybyś przyjechała 😁
UsuńByłam na pierwszych targach Green Days w Nadarzynie w ubiegłym roku, niestety nie było to udane przedsięwzięcie. Czytając Twoją relację śmiem twierdzić, że nieco lepsze o tegorocznej edycji. Targi również odbywały się tydzień przed świętami stąd było bardzo dużo stoisk typowo folklorystycznych ze święconkami, daniami świątecznymi i śpiewającymi wiejskimi kobietami. Było naprawdę wesoło. Zdążyłam się ucieszyć, że blisko Warszawy będziemy mieli swoje wiosenne targi ogrodnicze (nie chce mi się jeździć do Poznania na Gardenię). Ogólnie nie było tak źle, ponieważ również byłam w piątek miałam nadzieję, że impreza się rozkręci. Chyba się pomyliłam. Link do mojego wpisu na temat targów, podaję w nagłówku.
OdpowiedzUsuńHm, no trudno mi ocenić która edycja lepsza :) W każdym razie do poziomu Gardenii czy choćby ZtŻ jeszcze daleka droga!
UsuńNajbardziej dziwi mnie to, że mając taki dobry w sumie termin (no bo roślin już więcej niż na Gardenii może być) te "targi" są tak słabe. Zupełnie jakby ktoś nie wiedział co się robi w ogrodzie ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Te donice betonowe były chyba już na Gardenii.
Ja mam wrażenie, że organizatorzy chcieli połączyć ofertę dla profesjonalistów i amatorów i to się nie udało. I będzie trudno przyciągnąć profesjonalistów, bo udział w targach oto jest duży koszt i jakbym miała wybierać to bym wybrała Gardenię. Dlatego uważam że opcja kiermaszowo-festiwalowa, tak żeby się obkupić roślinami na wiosnę, porobić jakieś wianki czy dekoracje ma większy sens.
UsuńA warzywników na Gardenii nie zauważyłam, pewnie też nie było w nich roślin i zginęły w tłumie :D
Oczywiście, że nie było w nich roślin :D Stały w "trójce" jeśli się nie mylę...
UsuńHahaha! A to dobre.
UsuńTyle nowości na raz! Podoba mi się Twoje spojrzenie na to, i zdecydowanie Horn wygrał ze wszystkimi bez wątpliwości ;-) Cuda cuda cuda!
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne! Na takich targach zawsze znajdzie się coś ciekawego i wtedy chętnie o tym piszę - niezależnie od tego czy wydarzenie jako całość uważam za udane czy nie :)
UsuńŚwietnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuńDziękuję! :D
Usuń