Warszawski Festiwal Kulinarny - święto roślin i jedzenia | Warsaw Culinary Festival - food and plant days

Drugi weekend września spędziłam w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Odbywał się tam Warszawski Festiwal Kulinarny „Rośliny, owady i miód” - wielkie święto roślin i jedzenia. W obrębie Ogrodu odbywały się wykłady, rozmowy, pokazy, warsztaty i degustacje. Na targowych stoiskach można było zjeść coś dobrego i kupić coś ładnego. Ale przede wszystkim dzięki Festiwalowi można było zatrzymać się na chwilę i zastanowić: nad przyszłością jedzenia, nad naszą przyszłością i jedzeniem przyszłości. 
Ja miałam przyjemność nie tylko skorzystać z festiwalowych atrakcji ale i poprowadzić warsztaty o kwiatach jadalnych jako nowej żywności. I nie ukrywam, że mocno identyfikuję się z tym Festiwalem, więc nie liczcie za bardzo na obiektywną recenzję ;) Relacja nie będzie też pełna, bo program Festiwalu był bardzo bogaty, a mimo moich usilnych starań bilokacja mi jakoś nie wychodzi ;) 

Od piątku do niedzieli odbyło się ponad 60 wydarzeń. Nie sposób tu wszystkich opisać czy choćby wymienić, dlatego zainteresowanych pełnym programem zapraszam do odwiedzenia strony Festiwalu. Tam też znajdziecie informacje o organizatorach, partnerach i partonach. W dalszej części opiszę wydarzenia w których wzięłam udział, ale najpierw jeszcze kilka słów o idei Festiwalu. 

Festiwal w takiej formie odbył się po raz pierwszy, ale warto wiedzieć, że "Rośliny, owady i miód" to rodzinne wydarzenie edukacyjne, które w Ogrodzie Botanicznym UW organizowane jest od dekady. Pozwala ono na bliższe poznanie owadów odgrywających rolę w produkcji żywności, czyli owadów zapylających. Od niedawna w Ogrodzie realizowany jest projekt Wielki Piknik, poświęcony bezpieczeństwu żywnościowemu, czyli kwestii zapewnienia ludziom odpowiedniej ilości żywności.
I właśnie w ramach tego projektu narodził się pomysł Festiwalu - dzięki któremu będziemy w stanie rozumieć wpływ tego co i jak jemy na środowisko. 

Według prognoz FAO do 2050 roku liczba ludzi na świecie zwiększy się o 1/3. Zatem ilość produkowanej żywności również będzie musiała się zwiększyć. Powstaje zatem problem jak produkować więcej żywności mądrze korzystając z ograniczonej powierzchni ziemi jaką dysponujemy. Kolejne ważne pytanie to: jak nie marnować już wyprodukowanej żywności.
Festiwal ze względu na przyjętą formułę (popularnonaukową a czasem w ogóle nienaukową) i złożoność problemu nie dał gotowych i prostych odpowiedzi na te pytania. Ale z pewnością zasiał ziarno refleksji. Jestem przekonana że festiwalowa dyskusja wokół bezpieczeństwa żywnościowego i zrównoważonego rolnictwa będzie kontynuowana w następnym roku. W tę dyskusję każdy może się włączyć. Ale żeby zabrać głos w dyskusji, trzeba najpierw poznać fakty i pogłębić swoją wiedzę opierając się o rzetelne źródła - i tu jest wielka praca domowa do odrobienia przez nas wszystkich!

O ile warstwa ideowa Festiwalu może nie jest zbyt sexy o tyle warstwa wizualno-warsztatowo-targowa jak najbardziej tak ;) Atrakcji było na prawdę dużo, a pogoda, zwiedzający i humory dopisywały. Wszystko zaczęło się w piątek od uroczystej gali i bankietu. Fragment gali możecie obejrzeć tutaj. Prowadziła ją dr Hanna Werblan-Jakubiec - kierownik Ogrodu. Jeśli zaś chodzi o część nieoficjalną, to dość wspomnieć szefów kuchni którzy nas karmili: Joannę Jakubiuk, Andrzeja Andrzejczaka, Wita Szychowskiego, Tomasza Maćkowiaka, Marcina Kocha i Martina Gimenez Castro - nazwiska mówią same za siebie!

Sobota, przyznaję, w moim wydaniu była dość wyskokowa. Uczestniczyłam w degustacji win prowadzonej przez redaktora naczelnego magazynu Wino, Tomasza Prange-Barczyńskiego. Natomiast podczas warsztatów nt. piw rzemieślniczych Piotr Sosin, założyciel Trzech Kumpli - Browar Lotny częstował swoimi piwami. Pomiędzy degustacjami było bardziej ogrodniczo - wzięłam udział w warsztatach nt. kompostowania, prowadzonych przez Izę Mier z Ogrodu. Podczas warsztatów zajrzeliśmy na zaplecze - obejrzeliśmy miejscowy kompostownik :)

W niedzielę rano prowadziłam warsztaty, więc cały ranek zajęły mi przygotowania. Same warsztaty trwały dłużej niż zakładałam (no trudno ;)), więc wolne miałam dopiero około 14:00.
To był dobry moment na obejrzenie straganów/stoisk i zjedzenie czegoś. Na straganach królowało jedzenie właśnie, przy czym w strefie gastro polskiej kuchni ani śladu, więc na obiad był falafel. Smaczny, uczciwie zrobiony, ale... Poza tym kupić można było miody i inne słodkości, napoje, ryby czy przyprawy. Żadnych owoców i warzyw, więc tutaj puszczam oko do Organizatorów o uwzględnienie ich w następnej edycji ;) Do kupienia były też rośliny domowe, trochę rzemiosła i książek

Końcówka festiwalu mocno akcentowała problem marnowania żywności. Po południu odbył cały blok pt. "O marnowaniu jedzenia - jak go unikać?" a wieczorem - "Zupa Disco". Podczas panelu dowiedziałam się na czym właściwie polega idea foodsharing - jadłodzielnia oraz jak działają banki żywności. I właśnie zgodnie z duchem niemarnowania żywności odbył się w finał Festiwalu. Z produktów które zostały po pokazach i warsztatach szefowie kuchni w rymie muzyki disco ugotowali zupę. Serio :) 

Jak widzicie Festiwal to bardzo duże wydarzenie, któremu towarzyszy mnóstwo pozytywnej energii. Organizatorom z pewnością należą się gratulacje i podziękowania! Dzięki Festiwalowi dowiedziałam się nowych rzeczy i poznałam wiele ciekawych osób. Nie wyobrażam sobie, żeby w 2018 roku zabrakło tego wydarzenia w naszych kalendarzach.

Komentarze