Jak bez konsekwencji zjeść marcinka?

Wyobraźcie sobie minę osoby z którą podzieliłam się radosną wiadomością, że oto w końcu mogę z czystym sumieniem opublikować post na Facebook-u bo dorwałam i zjadłam marcinka :) Bo u mnie na te astry (Aster novae-angliae) mówi się właśnie marcinki.
A cieszyłam się bardzo dlatego, że marcinkowy post jest inspirowany blogerskimi dyskusjami* i już dawno obiecałam że się pojawi.
Wracając do jedzenia - marcinek okazał się lekko kwaśny i bardzo aromatyczny. Zarówno kwiaty (pojedyncze "płatki" lub całe koszyczki), jak i liście możemy dodawać do sałatek lub wykorzystywać do dekoracji potraw.
Co ciekawe, jadalne są całe rośliny. Korzenie marcinków były wykorzystywane w medycynie chińskiej, a rdzenni mieszkańcy Ameryki Północnej stosowali wysuszone i sproszkowane pędy i liście marcinków jako remedium na różne dolegliwości, a także jako swego rodzaju kadzidło czy nawet dodatek do tytoniu.
Wam polecam takim suszem przyprawiać potrawy albo zaparzyć z niego herbatkę ;)
Aby ususzyć astry ścinamy je około 10 cm nad ziemią (albo zbieramy same kwiaty) i zostawiamy w ciepłym, ciemnym i suchym miejscu. Niektóre kwiaty stracą przy tym barwę i będą wyglądać jak "dmuchawce" ale to nie wpłynie na ich właściwości.

Zanim jednak pobiegniecie do ogrodu zrywać marcinki, sprawdźcie koniecznie czy to zgodne z kwiatowym BHP ;)

A wiecie że z jesiennych kwiatów jadalne są też chryzantemy?
#jakjeśćkwiaty - chryzantemy
 

Komentarze